Rozdział 4 : Uśpione moce. . .

- Rafaelu nawet nie wiesz co czułam w tamtym momencie. Byłam więcej niż przerażona, po raz pierwszy czułam, że zaraz mogę umrzeć. Księżulku jeszcze nikt nigdy nie dostał się nie proszony do Nieba. Nasi strażnicy byli bardzo silni, niewielu wie jak można ich zniszczyć, a gdy ktoś zbliży się do bram bez pozwolenia, zostaję zniszczony - bezzwłocznie. A on na pewno nie był zaproszony.

Ksiądz Rafael był bardzo zaintrygowany słowami dziewczyny, wiedział, że już dawno powinien był zakończyć tą " spowiedź " , jednak nie mógł tego zrobić. To było zbyt silne. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - pomyślał. Dziewczyna nie zdawała się zauważać jego surowej miny, dalej opowiadała a on? Po prostu słuchał.

- w pierwszej chwili miałam nadzieje, że to nie dzieje się naprawdę, że to tylko kolejny koszmar, z którego zaraz się obudzę, ale on nieubłaganie zbliżał się do mnie, zrobił krok...po chwili oboje usłyszeliśmy ryk syreny alarmowej. Nie wiedziałam, czy to dlatego, że Diabeł dostał się do Nieba, czy dlatego, że ktoś miał kłopoty. Bałam się Rafaelu, zwłaszcza, że po drugiej stornie domu spał niczego nieświadomy Tino. Kiedy On był już zaledwie krok od mojego ode mnie, jak oparzona wyskoczyłam z łóżka. Jego oczy zaświeciły się na czerwono, spojrzałam w dół, mój szlafrok był prawie rozplątany i odsłaniał o wiele za dużo. Resztkami sił przywołał do siebie moją odwagę i zapytałam go :

- Co tu robisz?

- Nie przypominam sobie, abym pozwolił Ci się do mnie odzywać - powiedział pogardliwie, a ja nie wytrzymałam.

- Jesteś w moim domu do cholery, więc lepiej mów po co tu jesteś!

- Musze przyznać, że jesteś odważna...albo raczej głupia - stwierdził po chwili - A teraz posłuchaj mnie uważnie, to ja tutaj będę zadawać pytania - gdzie on jest? Najwidoczniej musiałam zrobić głupią minę, ponieważ Diabeł po sekundzie dodał : Gdzie jest ten mały szczeniak, którego mi dzisiaj sprzątnęłaś z pod nosa?

To przeraziło mnie jeszcze bardziej, zachodziłam w głowę czego to bydle mogło chcieć od Constatntina, zwlekałam z odpowiedzią, a rozwścieczony Diabeł w końcu nie wytrzymał.

- Mów do cholery! - krzyknął, chwytając mój nadgarstek, po raz drugi w tym dniu rzucił moim ciałem, jak szmacianą laką. Wpadłam na szybę swojego okna, mimowolnie z moich ust wydobył się jęk bólu, kiedy wyciągałam ze swojego boku kawałki szkła. Jedno wiedziałam, na pewno nie chciał tylko porozmawiać  z chłopcem, co oznaczało, że za wszelką cenę muszę go chronić.

- Nigdy go nie dostaniesz Ty pieprzony dupku. - diabeł podszedł do mnie z chorym uśmiechem na twarzy, po czym jak gdyby nigdy nic, zaczął kopać mnie po brzuchu. Ból  był nie do wytrzymania, ale nie mogłam się poddać. Diabeł w końcu przestał mnie kopać, uznając tym samym, że na pewno już mam dość i nie zdołam się podnieść. Z resztą nawet gdyby mi się udało, nie stanowiłam dla Niego żadnego zagrożenia, mógł mnie rozgnieść małym palcem. Wyszedł z mojej sypialni i udał się na poszukiwanie chłopca. Nie wiem jak udało mi się podnieć, ale zrobiłam to. Wzięłam ze sobą mój ulubiony szklany wazon - choć wiedziałam, że to na nic liczyłam na to, że zyskam kilka cennych chwil. Był już w połowie korytarza, najciszej jak potrafiłam udałam się za Nim. Zaskoczyłam Go i o to chodziło - z całym impetem i siłą jaką miałam wbiłam Mu w głowę wazon. Upadł. Wiedziałam, że mam tylko chwilę. Najszybciej jak potrafiłam udałam się do pokoju Tina.

- Tino, Tino! Wstawaj, szybko! Jesteśmy w niebezpieczeństwie musisz uciekać. Tino, natychmiast! - prawie wykrzyczałam wszystko na jednym wydechu. Mały był w szoku, swoimi piąstkami nadal przecierał swoje zaspane oczy. Nie było czasu. Wzięłam go na ręce i czym prędzej udałam się do frontowych drzwi. Diabeł już się otrząsał, sekundę później był przy mnie, a w następnej chwili leciałam już na drugi koniec pomieszczenia. Co jest do cholery - pomyślałam. Ile razy można rzucać człowiekiem? Nie miałam jednak czasu na zagłębianie się w swoich myślach, ten potwór był coraz bliżej Tina. Pomoc nie nadchodziła, a ja nie mogłam nic zrobić. - Tino, UCIEKAJ! - krzyknęłam, bo w tamtej chwili tylko na tyle było mnie stać.

- Nie zostawię Cię! Eileen, nie zostawię Cię! - krzyczał ze łzami w ochach. Byłam wzruszona, w moich oczach zalśniły łzy. Diabeł przyglądał się temu wszystkiemu z politowaniem i odrazą.

- Dość tego ty mały smarkaczu, pójdziesz ze mną. - powiedział to po czym bezceremonialnie, złapał malce za koszulę i zaczął go szarpać, było widać, że sprawia mu to chorą satysfakcję. I wtedy nie wytrzymałam.
Coś zaczęło się ze mną dziać Rafaelu, nie wiem skąd się to wzięło, nie wiem dlaczego akurat wtedy ujawniła się moja moc, ale już po chwili czułam, że nabieram sił, przez moje ciało przeszła ogromna ilość energii, która koncentrowała się na opuszkach moich palców. Po kilku długich sekundach stałam już na ziemi, zarówno jak i ja tak i Demon i Tino patrzyli na moje palce, z których jarzyła się niebieska poświata, po chwili kolor nabrał nocy, a ja wiedziona instynktem skierował swoje palce w stronę Diabła. Z moich palców wystrzeliły iskry, aż w końcu uformowały się w długie pioruny. Diabeł puścił Tina, a sam odleciał na kilka metrów i złapał się za pierś. Zaczął kaszleć krew. W Jego oczach widziałam tylko zdziwienie. Ja też nie wiedziałam co się właśnie stało. Tino podbiegł do mnie  a ja schowałam go za siebie. Spojrzałam ponownie na Diabła na Jego twarzy znów gościł złowrogi grymas.

- To jeszcze nie koniec Eileen...

_____________________________________________________________________________________

Witam was Kochani. Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba, jest w nim trochę akcji. Jednak nie wiem, czy przypadnie wam do gustu po przedni chyba wam się nie spodobał, ale co się dziwić pisałam go z bólem głowy, a ten dla odmiany pisałam przy : potężnym bólu czaszki, z chęcią na wymiotowanie i krwią z nosa. A wszystko przez głupi wypadek, ale obiecałam wam rozdział pod koniec tygodnia, a  nie chciałam nie dotrzymać słowa, a ponieważ w niedziele nie będe miała za dużo czasu, dlatego dodaję rozdział teraz. Mam nadzieje, że choć trochę wam się spodoba, piszcie swoją opinię, każda uwaga jest dobra. Już niedługo zmieni się szablon o ile moja droga Crucio mi w tym pomoże a na razie życze wam udanego weekandu. Czekam na wasze opinię co do tego rozdziału :)

Ps. Rozdział pisany w dużej części przy : RyanDan - The Face
Pozdrawiam M. ;*

3 komentarze:

  1. Ale fajne! Tylko jak możesz kończyć w takim momencie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może jestem trochę okropna, ale tak ma być :)

      Usuń
  2. Jesteś okropna, kochana! :D Co do szablonu, to pisałam, że Ci pomogę i tak będzie! Obiecuję. :) Rozdział jest świetny, nie licząc kilku brakujących przecinków, to nie wyłapałam rzucających się w oczy błędów. Coraz bardziej uwielbiam tego upadłego anioła - i już wiem skąd na moim rysunku na konkurs wziął się anioł, a niedaleko Niego upadły... :) Jestem mistrz najwidoczniej. :D Merlinie, jak masz takie problemy, to powinnaś w łóżku leżeć, a nie pisać! Zdrowie najważniejsze, pamiętaj kochana o tym, zanim siądziesz pisać dla Nas kolejny rozdział (który, mam nadzieję, pojawi się niedługo, jak już będzie lepiej!). Buziaki!:):*

    OdpowiedzUsuń