Rozdział 3 : Gdy zło uparcie nie daje Ci spokoju...

Czego miałam się spodziewać po tym pomiocie szatana? Potraktował moje ciało jak worek kartofli, którym niedbale rzucił o ścianę. Ledwo podniosłam się na drżących dłoniach, dotknęłam swojej obolałej i zapewne całej sinej szyi. Spojrzałam na Niego z obrzydzeniem w ochach. Nie bałam się, czułam tylko wstręt do tego osobnika. Po chwili oboje usłyszeliśmy mój zachrypnięty głos :

- Jeśli chciałeś mnie tym przestraszyć to się pomyliłeś upadły wysłanniku Boży. Pokazałeś tylko, że zasłużyłeś na moją pogardę i wstręt. Nie boję się Ciebie i kiedy tylko będę mogła pokrzyżuję Ci każde plany, jesteś nic nie wartym sługą Szatana. - to powiedziawszy wzbiłam się  w niebo i ruszyłam do bramy Nieba, z oddali jednak widziałam Jego oczy, pełne ognia i narastającej wściekłości.

~~ Kila minut później Biuro Administracji w Niebie ~~

Tino stał u boku Jima i rozglądał się wszędzie niespokojnie. Jego oczy były duże jak monety, wszystko go dziwiło zapewne nie spodziewał się, że właśnie tak wygląda Niebo. Zbliżyłam się do nich pomału, gdy tylko chłopiec wyczuł moją obecność, rzucił się w moją stronę i znów objął moją nogę. Był taki mały i zagubiony, nie miał nikogo. Musiałam się nim zaopiekować. Nagle Jim odwrócił się do mnie z posępną miną.

- Lucky! - zawałował. A do naszych uszu dobiegł odgłos machania małych skrzydełek.

- Tak Jimie, o co chodzi? - odezwał się jego mały pomocnik.

- Zaprowadź proszę tego małego chłopca do bufetu, na pewno czuję głód. - anioł spojrzał na minę dziecka i po chwili powiedział kierując słowa w jego stronę - Nie martw się, Eileen zaraz do Ciebie przyjdzie.

Oby - pomyślałam, ale zaraz uśmiechnęłam się do malca, aby dodać mu otuchy. Ten niechętnie odkleił się od mojej nogi i poszedł za skrzydlatym stworkiem. Patrzyłam za nimi, aż nie skręcili za róg, uparcie starałam się ignorować spojrzenie Jima, gdy ten nagle westchnął.

- Co ja mam z Tobą zrobić Eileen? Z jednej strony oboje dobrze wiemy, że to surowo zabronione a z drugiej jednak nie mogę nie zauważyć tego, że udało Ci się przekonać duszę do przybycia tutaj, czar tego Diabła znany jest na terenie całej Niebiańskiej Arkadii. Niewielu aniołom udało się wygrać kiedy Go wysyłano, a byli to o wiele starsi członkowie naszej rodziny. - wydawał się głęboko zamyślony.

- On jest okropny, nie wiem jak ktokolwiek mógł dać się zwieść temu potworowi. Jim spojrzał na mnie łagodniej.

- Rozumiem kochana, jednak wiele osób nabiera się na jego sztuczki. Jako, że był to twój pierwszy raz nie zostaniesz ukarana, ale więcej tego nie rób Eileen, dopóki nie zostaniesz przeszkolona. On jest groźny, tak jak i reszta jego pobratymców.

- Rozumiem, dziękuje Jim! Czy mogę już iść?

- Tak, leć i zaopiekuj się chłopakiem.

- Tak jest! - odrzekłam radośnie i poleciałam szukać małego Tina, nie musiałam długo szukać, znalazłam go przy jednym ze stolików. Ostrożnie podeszłam do niego. Na mój widok odetchnął z ulgą. - Tino chcesz pójść ze mną na spacer ?

- Tak chętnie pani Anielico.

- Oh skarbie, możesz mówić mi Eileen - uśmiechnęłam się do niego - Choć pokażę Ci jak wygląda Niebo.

Wyszliśmy z bufetu i od razu skierował  chłopca na główną drogę. Kiedy przechadzaliśmy się po Niebie, rozmawialiśmy o jego życiu. To straszne, że taki malec musiał tyle wycierpieć. Przeszliśmy już prawie całą trasę kiedy nagle oprzytomniałam przecież Tino nie miał rodziny, a zatem nie miał też domu.

- Tino posłuchaj, jesteś jeszcze mały. Twoja rodzina nie trafiła do Nieba, więc nie mogą się Tobą opiekować. Mam dla Ciebie propozycję, jeśli się zgodzisz możesz zamieszkać ze mną. Mieszkam  w małym domu przy jeziorze, spodoba Ci się tam, jeśli jednak nie będziesz chciał, możesz zamieszkać w specjalnym ośrodku, gdzie trafiają dzieci, które tak jak Ty nie mają w Niebie rodziny. - Chłopiec miał smutną minę.

- Pani Eileen, moja rodzina i tak by mnie nie chciała, byłem im niepotrzebny, nadal jestem niepotrzebny. - powiedział płaczliwie.

- Constantinie, nigdy więcej tak nie mów. To nie prawda! Jeśli chcesz stworzymy nową rodzinę. Przyrzekam, że się Tobą zaopiekuję.

- Boję się...co jeśli Ty też mnie opuścisz?

- Nie opuszczę Tino, obiecuję.

- Dobrze, chce zostać z Tobą, chce mieć dom i rodzinę. Dziękuje przepani - powiedział,  po czym pociągnął noskiem.

- Nie ma za co Tino. I nie mów do mnie przepani - jestem Eileen.

 Udaliśmy się do moje domu. Nie był to dużo budynek, jednak w sam raz dla dwóch osób. Tino był zmęczony, co nie było dziwne kiedy tyle zwaliło mu się na głowę. Wyczarowałam mu jakąś piżamę i ułożyłam do snu. Kiedy skończyłam opowiadać mu jedną ze swoich historii wreszcie zasnął. To był długi dzień - pomyślałam. Czułam, że moje mięśnie są napięte, weszłam więc szybko pod prysznic, który złagodził moje skołatane nerwy, ten dzień różnił się od innych. Dotychczas byłam tylko obserwatorem a dzisiaj wmieszałam się w coś co nie powinno mieć miejsca. A jednak nie żałuję swojej decyzji. Owinięta w szlafrok udałam się do łóżka. Sen nadszedł szybciej niż się spodziewałam. Jednak ta noc zdawała się nie mieć końca. Przez kilka następnych godzin męczyły mnie koszmary  z Nim w roli głównej. Jeden ze snów był tak realny, że zdawało się czuć jego oddech. Obudziłam się zalana potem.

- To tylko sny Eileen - upomniałam się.

- Nie dość, że łamiesz reguły to jeszcze gadasz do siebie? Niezła z ciebie mieszanka Eileen.

Odwróciłam się pomału a przede mną stał On. Ucieleśnienie zła uśmiechnęło się do mnie...Zrobił krok w moją stronę, kiedy nagle usłyszeliśmy ryk syreny alarmowej...


____________________________________________________________________________________

Na wstępie chciałam przeprosić za tak długą nieobecność. Nie spodziewałam sie, że pisanie bloga będzie taki ciężkie. A jednak. Zmęczenie, stres, kłótnie, choroby dają znać o sobie. Przez chwilę myślałam nawet o zakończeniu pisania, bo uznałam, że chyba nie jestem na to gotowa, jednak po przeczytaniu pewnego opowiadania i komentarzowi kochanej Crucio zdałam sobie sprawę, że nie mogę tego tak zakończyć. Dlatego będę się starała pisać co najmniej 1 notkę w tygodniu. Nie wiem, czy mi się to uda, ale postaram się. Dziękuje Ci Crucio za to, że mnie natchnęłaś! W ramach przeprosin kolejny rozdział pojawi się pod koniec tygodnia. Mam nadzieje, że ten rozdział jakoś przejdzie, bo ja szczerze mówiąc średnio jestem zadowolona rozdział pisany z bólem głowy raczej nie może być dobry, ale pozostawiam ocenę wam. Mile widziane komentarze, proszę wytykać mi błędy jeśli coś wam się nie spodoba. Do następnego razu i mam nadzieje, że mnie nie zlinczujecie za ten kiepski rozdział!

Pozdrawiam M. ;*

3 komentarze:

  1. Wow...jest kilka błędów, ale całkiem fajne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie jest takie sobie, czekam na kolejny rozdział pisz szybko :)

    ~ El.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział nie jest kiepski, kochana! Jest świetny, a ja coraz bardziej uwielbiam "Jego". Miło mi, że przyczyniłam się do tego, że będziesz nadal dla Nas pisać, dziękuję Ci bardzo, że się nie poddajesz mimo wszystkich problemów i obowiązków. :) I ja lecę przeczytać kolejny rozdział - wybacz, że wczoraj nie skomentowałam, ale problemy z laptopem robią swoje... :< Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń