Rozdział 9 : " Eileen powiedz, że żartujesz... "

Pamiętam wszystko bardzo dobrze Rafaelu, jakby to było wczoraj - a nie kilkaset lat temu. Pamiętam jak tamtego dnia wróciłam do domu Jima, jak wszystko się zmieniło. Podjęłam decyzję, że powiem o wszystkim Constantinowi, im szybciej pozna prawdę tym lepiej - bynajmniej tak sobie wtedy to tłumaczyłam. Wróciłam do domu mojego przyjaciela i zdziwiłam się, ponieważ go nie zastałam, jednak postanowiłam, że zapytam go o to później,  teraz chciałam jak najszybciej iść do Tina. Kiedy weszłam do pokoju jeszcze spał, biedak musiał być wykończony, jednak kiedy się zbliżyłam od razu się obudził.

- Eileen to Ty? - zapytał z lekką nutką strachu.

- Tak Skarbie, to ja. Masz może ochotę na śniadanie?

- A zrobisz naleśniki? - zapytał z rozmarzonymi oczami.

- Dobrze, więc zrobimy tak : Ty pójdziesz się umyć, ubierzesz się, weźmiesz koc i pójdziesz do ogrodu, a w tym czasie przygotuję dla nas moją specjalność i coś do picia, w porządku ? - nie musiałam nawet czekać na odpowiedź, Tino z wielkim uśmiechem wyskoczył z łóżka i niemalże wywracając się przy tym, z prędkością światła ruszył do łazienki.
                                                           
                                                                                     *************
~ Tym czasem w Piekle ~

Diabeł w tej samej chwili znalazł się przy swoim przyjacielu, odpychając go na bok, by przyjąć na siebie cios. Ten dupek Jim, wiedział gdzie zaatakować. Na sobie mogło mu nie zależeć, ale jego przyjaciel to świętość, nikt nie miał prawa robić mu krzywdy - tak było od zawsze. Atak na Diarmada oznaczał wojnę, patrząc na Jima, można było jasno wywnioskować, że atak na tą jego przyjaciółeczkę, oznaczał to samo.
Aidan obserwował go uważnie, to dupek, ale silny dupek.

- Wyraziłem się jasno? - zapytał i tym razem rzucił większą kulę Iskry.

                                                                   
                                                                                       *************

- Proszę bardzo, naleśniki z truskawkami i bananami, polane przepyszną czekoladą oraz ciepłe mleko. - oznajmiłam Tinowi.

- Mmm, pycha Eileen! Dziękuję! - mówiąc to rzucił mi się w ramiona, a ja przytuliłam Go do siebie.

- Nie ma za co, kochanie. Siadaj i jedz...a ja muszę Ci coś wyznać. - Spojrzałam na Niego, a on niczego nieświadomy zajadał się naleśnikami, brudząc przy tym całą buzię - To będzie nasz sekret. - Dodałam po krótkiej chwili.

- Sekret? Czyli nic nikomu nie będę mógł powiedzieć? - zapytał, oblizując palce.

- W sumie tak, chociaż będzie o tym wiedzieć, jeszcze kilka zaufanych osób. Między innymi Jim.

- Lubię Jima. Jest miły, ale czasami dziwnie na Ciebie patrzy. Jakby Cię lubił,lubił, czy coś takiego. - Momentalnie nabrał oddechu i niemalże czułam jak czerwieniły mi się policzki. - To mi się podoba, Eileen. Ty jesteś moją przyjaciółką, nie chce żeby mi Cię odebrał.

- Kochanie, nikt Ci mnie nie odbierze - Powiedziałam pospiesznie. - Obiecuję, a teraz chodź tu do mnie. - To mówiąc przysunęłam go jak najbliżej siebie, by czuł się bezpieczny. - Dzisiaj dowiedziałam się o wielu rzeczach Tino, o wielu ważnych dla nas sprawach. O sprawach, które zmienią nasze życie. Niekonieczne na dobre...

- Nie podoba mi się to rozmowa Eileen - zadrżałeś w moich ramionach. - Boję się.

- Wiem mały, ja też się boję, ale jesteśmy w tym razem. Nie opuszczę Cię, a teraz słuchaj...- I opowiedziałam mu, o wszystkim o czym sama wiedziałam, o wszystkim co  powiedział mi Gabriel. Tino się bał, wiedziałam jak jego klatka unosi się coraz szybciej. Spojrzał na mnie błagalnie i powiedział...

- Eileen powiedz, że żartujesz...

- Chciałabym Tino, uwierz naprawdę. Chciałaby żebyśmy byli zwykłą rodziną, ale nie jesteśmy. I jakoś musimy sobie z tym poradzić. Musimy Constantnie - to powiedziawszy przycisnęłam Go mocno do siebie, czując jak jego łzy moczą mi koszulkę. Nie zauważyłam nawet, że słońce chyli się już ku zachodowi.

                                                                                   *************
~ Tym czasem w Piekle ~

Aidan, jeszcze długo dochodził do siebie po spotkaniu z Jimem. Na szczęście Diarmadowi nic się nie stało i tylko to się liczyło. Gasząc papierosa myślał o dzisiejszym dniu. Ten sukinsyn mu za to zapłaci. A jego przyjaciółeczka mu w tym pomoże, najpierw ją weźmie, a potem kiedy już mu się znudzi posłuży się nią i zemści się na Jimie. O tak - pomyślał. Będzie zabawa. Wyobraził sobie jej twarz, chcąc nie chcąc do jego głowy zaczęły napływać kolejne obrazy, jej piżama tak rozkosznie układała się na jej sporych piersiach...Zamruczał złowrogo, w tej samej chwili z jego łazienki wyszła diablica, naga i cała plastikowa. Nie pamiętał jak się nazywała Tina, Gina...czy jakoś tak.

- Jesteś gotowy na drugą rundę ? - zapytała, Aidan nie odpowiedział nic tylko z warkotem ruszył w jej stronę, rzucając ją na łóżko jakby była tanią lalką z sex shopu, jednak kiedy wchodził w nią kolejny raz...to nie jej twarz miał przed oczami. " Będziesz moja,zdobędę Cię za wszelką cenę.Chcę Cię,a przecież chcieć znaczy móc " - pomyślał.

_____________________________________________________________________________________

Rozdział dodany tak jak powiedziałam. Kolejny raz dedykuję go mojej kochanej Crucio - z małym dopiskiem : DWAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ BO POGRYZĘ!
Rozdział jest jaki jest, nie wiem, czy dobry, ostatnio mam wrażenie, że tworzę same zapychacze.Chyba muszę więcej odpoczywać,w  kolejnym rozdziale będzie więcej akcji. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Pozdrawiam M. ;*


Rozdział 8 : Czasami zastanawiamy się, czy prawda jest dla nas najlepsza...


- Wracając od Gabriela postanowiłam, że do domu Jima wrócę okrężną drogą. Pamiętam to bardzo dokładnie Rafaelu, po rozmowie z tym samotnym Archaniołem, poszłam nad urwisko. Roztaczał się tam piękny widok, na nieziemską plażę. Zawsze przychodziłam tam, gdy musiałam pomyśleć...

- Co powiedział Ci Archanioł Gabriel?

- Dochodzę do tego Rafaelu, nie musisz mi przerywać - uśmiechnęłam się -  Jak wspomniałam poszłam nad urwisko i usiadłam na skale, którą uwielbiam. Kiedyś dawno temu, ktoś wyrył tam piękne słowa. " Naj­piękniej­szych chwil w życiu nie zap­la­nujesz. One przyjdą same. " - i choć może Ci się to wydać dziwne, właśnie tak było. Odkąd poznałam Constantina wszystko się zmieniło i chociaż dowiedziałam się o wielu sprawach - nie cofnęłabym czasu. Poznanie Tina, to właśnie jedna z tych najpiękniejszych chwil. Teraz kiedy wiedziałam więcej o tym co nas czeka, zrozumiałam, że pokochałam Go już w pierwszej chwili. Gabriel wyjaśnił mi wiele. Nie znał jednak odpowiedzi na to co oznaczają słowa mojej Przepowiedni. Wytłumaczył mi,że tylko ja mogłam ją usłyszeć, dlatego sam nie zna znaczenie tych słów, ale obiecał, że pomoże mi zrozumieć.Wyjaśnił mi jednak, na czym polega rola Opiekuna.  Opiekun to osoba, która staję się wszystkim dla Dziecka Bożego, które można nazwać po prostu Wybrańcem lub Przeznaczonym. Jako Opiekunka Tina, muszę być przy nim dopóki nie będzie gotowy na to, by żyć beze mnie. Niektórzy opiekunowie zostają przy swoich Wybrańcach kilka lat, niektórzy zaś kilkadziesiąt. Rola Opiekuna jest bardzo ważna - ma wiele zadań. Przede wszystkim musi wprowadzić Dziecko Boże w nową rzeczywistość. Musi nauczyć Go kroczyć drogą dobra. Musi pomóc odnaleźć Wybrańcowi, jego Iskrę, jednak najważniejszym zadaniem Opiekuna jest obrona swojego wychowanka, gdyby to się nie udało...Konsekwencje będą straszne. Zapytałam Rafaela, czy kiedyś, któryś Opiekun zawiódł, odpowiedział, że tak. I właśnie tak wyginęły dinozaury.  Oznaczało to, że nie mogę zawieść, ponieważ śmierć Tina może przynieść ze sobą koniec świata. Ta wiadomość mnie załamała, tak wielka odpowiedzialność powierzona mi? Bałam się Rafaelu, strasznie się bałam. Tino stał się dla mnie najważniejszy, nie mogłabym znieść Jego straty. Zapytałam Gabriela, dlaczego ja? Odpowiedział, że wkrótce się dowiem. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem wyszłam i udałam się nad urwisko. Zastanawiałam się co mam teraz robić. Tino miał dopiero 5 lat - jak mogłam Go wprowadzić  w ten niebezpieczny świat? Jednak musiałam Mu powiedzieć, przecież Diabeł czyhał na mojego małego chłopca. Pytanie brzmiało : czego od Niego chciał?

~ Tym czasem w Piekle ~ *

Głośnie dźwięki strzałów i wyzwisk było słychać już na na początku ulicy, na której znajdowała się willa Aidana.

- Pewnie znów ten idiota gra w " Apokalipsę Zombie " - mruknął do siebie. Wchodząc do swojego domu, Aidan poczuł ostrą woń whisky, skrzywił się. - Co Ty kurwa wyrabiasz z moim domem? - ryknął.

- O patrzcie państwo, Pan milusiński raczył pojawić się w domu - powiedział wesoło Diarmad. - Gdzie znów się szlajałeś? - dodała nieco poważniej.

- Teraz będziesz grał zatroskaną mamuśkę? - zakpił Diabeł,który jak zwykle chciał zmienić temat.

- Chłopie nie było Cię dwa dni, ta akcja z wtargnięciem do Nieba...martwiłem się.

- Wiem o tym, ale jak widzisz nic mi nie jest, więc możesz łaskawie posprzątać ten syf i wyjść. - Diarmad przez chwilę patrzył z uwagą na swojego przyjaciela, czasami ten dupek potrafił dać mu w kość. Już zmierzał do wyjścia, kiedy Aidan go zatrzymał. - Przepraszam Mad. To przez tą akcję, jestem zdenerwowany.

- Właśnie widzę, choć opowiesz mi wszystko.

- To wszystko przez tą pieprzoną Anielicę. Po raz drugi weszła mi w drogę. Już prawe ją miałem, ale suka użyła Iskry,a później zjawił się ten pieprzony bohater Jim...

- Zawsze wiedziałem, że masz mnie za bohatera. - usłyszeli szyderczy głos, Aidan obejrzał się za siebie, jak wielkie było jego zdziwienie kiedy zobaczył pieprzonego bohatera Jima, kilka kroków za nim.

- Co Ty tu do cholery robisz?

- Mam nadzieje, że wyrażę się jasno. - powiedział z zimną powagą, po czym uniósł rękę, która powoli zaczynała jarzyć się niebieskim blaskiem. - Zostaw ją w spokoju! - krzyknął, a cząstka Iskry poleciała w stronę Diarmada.

_________________________________________________________________________________

I o to rozdział się pojawił, jak obiecałam. Dodany nieco wcześniej, ponieważ dzisiaj zostałam w domu, bo strasznie się czułam. Rozdział jest jaki jest, może wam się wydawać nudny, ale powoli akcja się rozkręca. Z góry przepraszam za błędy, a teraz wyjaśniam gwiazdeczkę przy słowach " tym czasem w Piekle ", gwiazdeczka oznacza to, że perspektywa Diabła nie będzie pojawiała się w opowiadaniu za często. Jednak zdarzy się kilka rozdziałów z jego perspektywy.

Rozdział dedykuję mojej genialnej Crucio, która jest autorką tego pięknego szablonu jaki widzicie. Blog pomału się rozkręca, jest już kilka zakładek, serdecznie zapraszam do zapoznania się z nimi. Kolejny rozdział powinien pojawić się pod koniec tygodnia. Zapraszam do czytania u komentowania. Pozdrawiam M. ;*

Rozdział 7 : Gdy nie ma czasu na strach...

Musiałam podjąć decyzję Rafaelu. Wiedziałam o tym. Diabeł mógł zaatakować w każdej chwili. A ja chciałam ochronić mojego Tina za wszelką cenę. Jednak, by Go ochronić - musiałam zrozumieć. A żeby zrozumieć, musiałam udać się ponownie do Gabriela i dotknąć mojego Przeznaczenia. Bałam się Rafaelu. W mojej głowie wirowało wiele myśli. " Co jeśli Przeznaczenie pokaże mi moją zgubę?   Co jeśli pokażę mi śmierć Constantina, z powodu mojej bezsilności ? Co jeśli nie zdołam mu pomóc " - to tylko niektóre myśli Księżulku, jednak te najbardziej przerażające, jednakże nie było odwrotu musiałam poznać prawdę...

- Każda prawda, nieważne jak bolesna - zawsze będzie lepsza od życia w iluzji, drogie dziecko.

- Powiem Ci coś Rafaelu. Kiedyś sądziłam, że siła charakteru polega na tym, żeby być coraz to twardszym, wyrobić w sobie zawiły system ochrony, który pomaga nam pogodzić się z prawdami życia i uczy, jak nie dręczyć się rzeczywistością. Ale wszystkie te metody kształtowania charakteru wylatują przez okno, kiedy odkryjesz, że nie ma już żadnych prawd, a przynajmniej ty żadnych nie dostrzegasz.Dlatego właśnie zdecydowałam się na to, by udać się do Archanioła i zmienić moje życie.

- Sądzę, że zmieniłaś je z chwilą, gdy udałaś się po chłopca.

- Masz rację Rafaelu, wtedy wszystko się zaczęło. Kiedy zebrałam się w sobie i doprowadziłam do porządku po koszmarnym  śnie, zostawiłam Tina jeszcze śpiącego w łóżku, a sama udałam się do Gabriela. Kiedy pukałam do Jego drzwi, uświadomiłam sobie, że jest wcześnie a On może jeszcze spać. Jednak ten po chwili pojawił się w drzwiach i bez słowa je otworzył. Szliśmy tą samą drogą co kilkanaście godzin temu.. Wszystko było takie samo jak wczoraj, jakbym nigdy stąd nie wychodziła. Gabriel położył kulę z Przeznaczeniem, na stoliku.

- Będę w salonie. Kiedy skończysz możesz do mnie dołączyć i zapytać o co chcesz. - powiedział,  po czym wyszedł.  Opadłam ciężko na fotel i zastanawiałam się jak bardzo zmieni się moje życie po dotknięciu tej małej kuli. Wiedziałam, że nie mam czasu na strach. Moje życie i tak już uległo zmianie. Teraz muszę wykonać kolejny ruch, jestem gotowa. Cokolwiek nastąpi. - z tą decyzją sięgnęłam po drewnianą szkatułkę z moim Przeznaczeniem...Wzięłam kulkę do ręki musiałam przyznać, że była piękna jej niebieskie wnętrze wydawało się skrywać tak wiele mocy, była cięższa niż sądziłam. Przez chwilę nie mogłam wypuścić powietrze, jednak nic się nie stało. Przełożyłam kulę do drugiej ręki i znów nic. Przez chwilę śmignął mi jakiś obraz. Myślałam, że to moje odbicie, jednak przybliżyłam kulę bliżej. I stało się! Nagły wybuch niebieskiego światła powalił mnie na ziemię. Kula unosiła się w powietrzu a wokół niej wirowało mnóstwo obrazów. Udało mi się wyłapać tylko niektóre. Ale co to miało oznaczać? Miałam zawroty głowy...Ja i Jim. Pocałunek. Złość.Walka.Nienawiść.Oderwane skrzydła.Krwawię...nie to nie ja, to ktoś mniejszy...Tino? Tak Tino. Rana się powiększa - obraz się zmienia. Widzę siebie i Diabła, nasze nagie ciała złączone w jedno.Tino cierpi, umiera. Ktoś chce mu pomóc, jest jeszcze szansa. Jednak nic nie dostrzegam, a na końcu słowa  " Kocham Cię Eileen ". Kto to powiedział? Ja i Jim? Ja i On? O co w tym wszystkim chodzi? Nic nie rozumiem. Nie to wszystko jest niemożliwe. Chaotyczne obrazy i myśli rozsadzały mi głowę. Jeszcze chwila i nie wytrzymam. Chyba zaczęłam krzyczeć. Jeszcze minuta...a po chwili koniec... Ale jak to koniec? Obrazy przestały wirować, głowa przez chwilę przestała pękać z bólu. Mój wzrok przykuło coś niezwykłego.  Z kuli wyłonił się obraz posągu. Był to anioł - jak przez mgłę przemknęło mi, że gdzieś już go widziałam, nie miałam jednak czasu zastanawiać się gdzie. Gdyż nagle posąg anioła, zaczął mówić. Nie poruszał ustami, jednak wszystko co mówił, było takie wyraźne...

- O to przychodzi dzień, gdy dobro ze złem połączy się. I cień spowije świat, gdy skrzydła od ciała odłączą się. Opiekun załamie się, a dziecko Boże wybierze źle. Upadły na upadłego zmieni się. To co było dobre a złe - odwróci się. I stanie Opiekun przed wyborem : Kogo uratuje, tylko On wie. Miłość ze śmiercią, połączy się i świata nadejdzie kres, gdy chłopiec wybierze źle. 

Posąg się rozmywał. Po chwili nie było już nic, pusty pokój a koło moich nóg, leżała śnieżnobiała kula. Przepowiednia została wypowiedziana, los osądzony, ale co to wszystko znaczyło? Podniosłam się z podłogi i z prędkością światła udałam się do salonu. Gabriel stał oparty o ścianę, w dłoni trzymał jakieś zdjęcie. Wydawał się nieobecny duchem. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim i przyglądałam się Mu. Musiałam przyznać, że opowieści nie kłamały. Był naprawdę piękny. Jego brązowe loki w nieładzie opadły na Jego twarz, brązowe oczy i ponętne czerwone usta. Miał delikatną urodę, jednak biła od Niego taka moc, że z daleka można było zauważyć te mroczną nutę, która dodawała mu seksapilu. Z tyłu też prezentował się wspaniale, Jego opięty sweterek podkreślał silne mięśnie, a jeansy opinały zgrabny...Stop! To Archanioł, nie mogę o Nim tak myśleć, niemalże w równej chwili otrząsnęliśmy się z tego dziwnego transu. Gabriel zmieszany popatrzył na mnie i bez słowa ruszył w kierunku kanapy. Poszłam za Nim. Spojrzał w moje oczy, które zapewne były wypełnione strachem.

- Proszę...powiedz mi, co to wszystko znaczy? - zapytałam głosem pełnym obaw.

____________________________________________________________________________________

No na razie to tyle, rozdział piszę dla mojej kochanej Nadii, która była taka niecierpliwa. Masz tu swoją odpowiedź na temat przepowiedni. Chociaż nie powinnam Ci go dawać, bo wciąż mi nie dałaś swojego zdjęcia! No, ale jest. Mam nadzieje, że i Ty niedługo dodasz nowy.
Co do rozdziału : przepraszam za błędy, pewnie nie wszystko wyłapałam. I tak wiem, że rozdział może być dla was chaotyczny i nudny. Postaram się  by następny był lepszy. To moje ostatnie dni ferii, więc korzystam. Pod koniec tygodnia postaram się dodać nowy rozdział. Komentujcie co jest w porządku -a  nad czym musze jeszcze popracować. Życzę miłego dnia i pozdrawiam! M. ;*

Rozdział 6 : Żyjemy w świecie iluzji, nie wiedząc, co jest rzeczywistością, a co złudzeniem...

Rafaelu uwierz mi myślałam, że śnię. Spotkać Archanioła Gabriela to zaszczyt, który spotykam niewielu a tym czasem siedzę u Niego w salonie a On nalewa mi herbatkę i częstuje mnie ciastkami. Wyobrażasz sobie coś takiego? Oczywiście, że nie jeszcze chwilę temu powiedziałabym, że to niemożliwe. Czułam się jak we śnie, jednocześnie bojąc się tego co miało za chwilę nadejść. Nie zrozum mnie mnie źle - chciałam poznać prawdę, ale bałam się tego co miałam usłyszeć. Nastała pełna napięcia cisza, aż w końcu Jim zabrał głos.

- Gabrielu, pewnie wiesz po co tu przyszliśmy prawda?

- Eileen użyła Iskry, po raz pierwszy jak mniemam. Ma wiele pytań, czuję jak krążą po jej głowie. - zaniemówiłam, czy On czyta mi w myślach. No tak, przecież to Archanioł. - Dlaczego się boisz Eileen? - znów na Niego spojrzałam, tym razem czułam, że nie czyta mi w myślach, tym razem czytał w mojej duszy.

- Skąd wiesz, że się boje? - Jim osłupiał, zdziwił go ten bezpośredni ton, zdziwił się, że rozmawiam z Archaniołem jak z kolegom. Prychnęłam. Do diabła, a Ty to niby co - myślę. Ciekawe ile razy piłeś już herbatkę z lewą ręką Boga. Z zamyślenia wyrwał mnie głoś Gabriela.

- Zrozum, że język może ukryć prawdę, ale oczy - nigdy. - powiedział filozoficznie. 

- Ostatnio mam wrażenie, że prawda jest okruchem lodu, który zaraz pęknie pod moimi stopami. Prawda jest ukryta w głębi - trudno ją dostrzec kiedy wszyscy mają coś do ukrycia - tu spojrzałam wymownie na Jima. 

- Rozumiem, ale nie gniewaj się na Jima. Takie są zady. - nabrałam oddechu, ma rację. Potrzebuję teraz przyjaciela, wzięłam Go za rękę i ścisnęłam lekko na znak, że rozumiem.Muszę dać radę. - Dobrze, skoro jesteś gotowa pozwól ze mną. Jim musi zostać, tą prawdę możesz usłyszeć tylko Ty. 

- Dasz radę. - powiedział Jim, z lękiem wstałam z kanapy i poszłam za Gabrielem - Wierzę w Ciebie Eileen. - powiedział i się uśmiechnął. To dodało mi sił. 

Po kilku minutach doszliśmy do pięknie zdobionych drzwi, były czarne jak noc. Ten kolor przypomniał mi o innej otchłani  z czerni. O oczach pełnych żądzy mordu. Zadrżałam, szybko odepchnęłam tę myśl od siebie. Tu jestem bezpieczna, Gabriel na pewno by mnie obronił. Weszliśmy do środka. Z początku myślałam, że to będzie jakiś gabinet, ale myliłam się. Moje oczy ujrzały przepiękne pokój, cały wypełniony książkami. Po środku stał kominek, a na perskim dywanie stały dwa fotele.

- Usiądź - nakazał a sam udał się do regału z książkami. Jak zaczarowana patrzyłam na każdy Jego ruch. Wziął do ręki małą książkę. " Baśnie Andersena " - co książka z bajkami dla dzieci robi w takim miejscu? Nagle przestałam rozmyślać, gdyż na moich oczach póła z książkami rozstąpiła się jak morze czerwone przed Mojżeszem. Za półką znajdowały się małe drzwi, Gabriel otworzył je wpisując tajemniczy kod i zniknął. Po chwili znów był przy mnie. Półka wędrowała na swoje miejsce, a Gabriel stał przede mną w ręku trzymając starą, poniszczoną książkę i jakąś kulkę, która jarzyła się dziwnym blaskiem. - Eileen to co Ci powiem jest bardzo ważne, zmieni twoje życie. Musisz mi obiecać, że nie powtórzysz tego nie odpowiednim osobom - spojrzał na mnie - Nawet jeśli twoje życie będzie zagrożone.

- Rozumiem. - powiedziałam, chciałam żeby to zabrzmiało odważnie, ale w głębi duszy cała drżałam ze strachu. 

- Dobrze a więc zaczynajmy. Dzisiaj nie dowiesz się tak wiele jak sądzisz, prawda musi przyjść stopniowo. Dzisiaj ja powiem Ci cząstkę tej historii, o reszcie dowiesz się później z tej książki. Niestety nie mogę dopuścić do tego, żeby wpadła w niepowołane ręce, dlatego będziesz przychodzić tu raz w tygodniu - co sobotę, aż zrozumiesz. Dzisiaj zdradzę Ci, co mówi twoja Przepowiednia. 

- Przepowiednia? Jaka przepowiednia? - zaczęłam gwałtownie. 

- Eileen uspokój się. Przepowiednia, czyli prawda, która na pewno się wydarzy. Została wygłoszona przez Wielkiego Proroka, niektórzy z nas mają przypisaną Przepowiednie.
- Niektórzy, to znaczy kto? - zapytałam.

- Najsilniejsi.Ci,których czeka wiele życie i wile poświęceń. Ci, którzy obdarzeni są mocą. Ci, których dusza jest najczystsza. Ci, którzy mają przed sobą wielką przyszłość - powiedział tajemniczo. 

- Ty posiadasz swoją przepowiednie prawda? 

- Posiadam, tak jak i Jim, twój drogi Tino...i Ty Eileen.

- Nie to niemożliwie Gabrielu, chyba pomyliłeś mnie z kimś. Jestem Eileen, tylko Eileen, zwykły anioł jakich mało... - zaczęłam przekonywać samą siebie. - To niemożliwe. 

- Eileen - powiedział łagodnie. - Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale przypomnij sobie co czułaś dzisiaj kiedy, wyszła z Ciebie Iskra. Pomyśl, czy to co wtedy czułaś było zwyczajne? Jak myślisz ile istoto na tym świecie posiada taki dar? Ja wiem ile Eileen, jest nas niewielu. Przykro mi, że to spadło na Ciebie w takich okolicznościach, ale tak zwykle jest Iska uaktywnia się tylko, gdy targają nami bardzo silne emocje. Na
przykład kiedy coś grozi naszym bliskim. 

- Demon zaatakował Tina. Mojego małego Tina. - wzięłam głęboki wdech. Na pewno da się to jakoś racjonalnie wyjaśnić. 

- Jesteś Opiekunką Eileen. Ciebie i Constantina czeka jeszcze wiele ciężkich prób. Żeby poznać twoje Przeznaczenie, musisz dotknąć kuli. Otwiera się tylko kiedy czuję właściciela. Chciałaś prawdy Eileen i o to twoja odpowiedź. 

- Gabrielu to dla mnie za dużo. Ja...chce już iść. Pozwól mi odejść -  błagałam. Westchnął. 

- Wiem, że to trudno. Zwłaszcza, że jesteś jeszcze taka młoda. Dam Ci czas, kiedy będziesz gotowa przyjdź do mnie. Wtedy poznasz odpowiedź na nurtujące Cię pytania. 

- Obiecuję, a teraz przepraszam - to powiedziawszy najszybciej jak mogłam wybiegłam z tego nierealnego pokoju. 

- Eileen czekaj! - krzyczał Jim, ale ja go nie słuchałam, chciałam być jak najdalej od wszystkiego. Chciałam zostać sama  i pomyśleć, a najlepiej cofnąć czas. Ale wtedy straciłabyś Tina - pomyślałam. Jego widok na pewno przyniesie mi ukojenie. Wbiegłam do Jego pokoju. Smacznie spał, nie chcąc Go budzić, usiadłam szybko  na bujanym fotelu obok łóżka. Patrzyłam jak Jego klata piersiowa się unosi. Mój mały chłopiec. Myśli nie dawały mi spokoju, aż w końcu wyczerpana usnęłam. Jednak w krainie Morfeusza nie zaznałam spokoju. Wszystko wirowało. Słowa Gabriela dudniące  w mojej głowie. I do tego ten sen...

Diabeł stoi nade mną. Jest. Śmieje się złośliwie, pokazując zęby ostre jak kły. Ściska moją szyję coraz mocniej. Nie oddycham próbuję mu uciec.Próbuję wywoła Iskrę, nie udaję się. Puszcza mnie, więc uciekam w drugi kąt pokoju. Patrzy na mnie z zadowoleniem, bawi się mną jak kot z myszką. Oddycham z wysiłkiem, szyja pali mnie w miejscu, w którym mnie dotykał. Patrzę na Niego z przerażeniem. On bawi się dalej - podchodzi chwyta mnie jedną ręką za nadgarstek i rzuca mnie plecami na kamienną ścianę. Zbliża twarz do mojej twarzy, ja już nie płaczę. Patrzę w Jego źrenice. Przesuwa język po idealnych zębach i powoli przeciąga ostrym pazurem po mojej twarzy, od skroni przez policzek aż do podbródka. I z powrotem aż do skroni. Bardzo mnie boli.
- To byłaby wielka szkoda, zabić tak piękną istotę...- Jego dłoń zsuwa się z mojej szyi i zatrzymuje na sercu - I tak niewinnej...- dokończył. 

Wyobrażam sobie jak Jego szpony zagłębiają się w moje ciało niczym nóż w masło. Z moje oka wypływa łza, znów popycha mnie na ścianę. Jego twarz jest kilka centymetrów od mojej, język wysuwa się z ust.Czuję zimno kiedy powoli zlizuje mi łzę lodowatym językiem.
- Jeszcze nie pora...- szepcze.

Budzę się zalana łzami. Uspokój się Eileen to tylko sen, powtarzam w kółko. To tylko sen...

_____________________________________________________________________________________
No i jest, moja kochana Crucio tyle musiała czekać, ale w końcu jest. Rozdział hmm, taki sobie. Mało czasu na pisanie, za dużo problemów zdrowotnych,rodzinnych,sercowych. Ale jakoś musimy dać radę. Mam nadzieje, że choć trochę wam się podoba. Za kilka dni powinien pojawić się kolejny. Jeśli się podoba piszcie, jeśli maci uwagi piszcie. Wszystkie są mile widziane. Dziękuje zwłaszcza za szczerość.
Ps. Nadia, pewnie się zawiedziesz, bo rozdział mi nie wyszedł. Zasługujesz na coś lepszego!

Do następnego razy, ferie się zaczęły a ja czuję się cała obolała. Pozdrawiam serdecznie M. ;*