Prolog : W samym środku piekła : nie spodziewaj się, że znasz tą historię.

„W samym środku piekła : nie spodziewaj się, że znasz tą historię”.
       
Czasy współczesne. Kościół we Włoszech.
– ...wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam. Ostatni raz u spowiedzi byłam 125 lat temu.
Ksiądz Rafael ułożył się wygodniej w konfesjonale; przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Sądząc jednak, że się przesłyszał , ze względu na jego podeszły wiek, odpowiedział tylko:
– Mów dziedzino, co leży ci na sercu. Mów i żałuj, a będzie ci wybaczone.
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie i powiedziała:
– Jestem starsza od Księdza, więc nie powinno się mówić na mnie per „dziecino”.
Ksiądz zmieszał się lekko; przecież miał prawie 70 lat, a ta kobieta najwyżej 20. Chciał coś powiedzieć, jednak przerwały mu słowa wypowiedziane przez tą, jak mu się wydawało, zwyczajną dziewczynę.
– Dobra duszo, to, co teraz powiem, zmieni twoje życie na zawsze. Możesz mi nie uwierzyć, możesz pomyśleć, że to sen, ale ja muszę się wyspowiadać. Ostatni raz u spowiedzi byłam 125 la temu. Tylko  dzisiaj, raz na 125 lat mogę zejść na Ziemię. Mam 538 lat i jestem Upadłym Aniołem. Jaki jest mój grzech? Pokochałam diabła, tym samym wyrzekając się Boga. Wyrzekając się mojego domu, wyrzekając się skrzydeł. Jestem upadła; mój los jest przesądzony. Wybrałam piekło. I teraz żyję. Żyje w SAMYM ŚRODKU PIEKŁA.
Rafael słuchał z zapartym tchem. To nie mogła być prawda; to kolejny człowiek, który wymyślił sobie niestworzoną historię. A jednak coś, lub jakaś siła Boża sprawiała, że jej wierzył. Może to przez te czyste ciepło, które poczuł. A może jej spojrzenie, pełne uczuć, które przeszywało go nawet przez kratę.

Nie to niemożliwe,
 powtarzał w myślach. Niemożliwe. – Nie wierzy mi Ksiądz – powiedziała z pełnym przekonaniem. – Nie jest ksiądz jedyny. – Wzięła głęboki wdech i powiedziała: – Opowiem ci moją historię Rafaelu, być może uzyskam twoje rozgrzeszenie. 

Zmieszał się jeszcze bardziej.

Skąd wiedziała jak mam na imię? Przecież się nie przedstawiałem.

Zaczął się pocić; jego sutanna stawała się coraz ciaśniejsza.

Pewnie dowiedziała się od kardynała kto udziela spowiedzi.

Odetchnął z ulgą. Współczuł tej biedaczce. Jedyne, co mógł dla niej zrobić, to wysłuchać jej. I choć czuł, że ta decyzja zmieni jego życia powiedział: 

– Mów, dziecko. Mów, a ja będę słuchał, jak długo będzie trzeba. – Wydawało mu się, że lekko się uśmiechnęła, jednak milczał. Milczał jak zaklęty.

– Wszystko zaczęło się 250 lat temu; miałam wtedy około trzystu lat, byłam młodym aniołem. Byłam dumna z moich skrzydeł. Były piękne. Lśniły czystością. Zawsze tego chciałam, pomagać innym, być dla nich. Być ich opoką. Żyłam tym. Żyłam miłością i dobrem. Serce pękało mi za każdym razem kiedy widziałam ból i cierpienie. Zwłaszcza tych małych bezbronnych istot. W tamtych czasach szerzyło się zło, dobro zanikało. Pewnego dnia, spoglądałam z nieba na zatłoczoną ulicę San Marino. Widziałam tam mężczyznę, który katował chłopca. Nie wiedziałam, o co chodziło, wiedziałam tylko, że ten człowiek to bestia. Nikt nie chciał pomóc biednemu maleństwu. Chłopcu nie zostało wiele czasu. A ja nie mogłam interweniować, wiedziałam, że już po nim. Wiedziałam i nic nie zrobiłam. Żałuję tego do dziś. Jednak mogłam zrobić choć jedno – wygrać przetarg na duszę tego nieszczęśnika, żeby chociaż życie po śmierci dało mu miłość i ciepło matczynej piersi. Bez zastanowienia gnałam przez niebiosa na zatłoczony placyk. Dziecku zostały minuty. Nigdzie nie dostrzegłam czarnych skrzydeł. Byłam pierwsza. Dopiero po chwili spostrzegłam się, że płaczę. Płaczę nad losem niewinnego dziecka. Byłam pierwsza. Chłopiec zginął. Powoli do niego podchodziłam... Chciałam go dotknąć, pogładzić jego skatowaną główkę. Wiedziałam, że człowiek, który mu to zrobił zasłużył na zgnicie w piekle. A jednak teraz musiałam wygrać dusze chłopca. Nigdy dotąd tego nie robiłam. Strach, że przegram rozrywał moje serce, a jednak nie mogłam się poddać! Poczułam mrowienie na skórze, moje mięśnie dziwnie się spięły. Wciąż z błyszczącymi od płaczu oczami obejrzałam się za siebie. A potem zobaczyłam Jego oczy. I wiedziałam...wiedziałam, że przegrałam...


________________________________________________________________________________

Mam nadzieje, że wam się spodoba. Proszę nie sugerujcie się tym prologiem, niech nie włączy się wam czerwona lampka i nie zakładacie z góry, że to będzie opowiadanie jak inne, bo nie będzie.  A i proszę jeszcze aby to opowiadanie nie zostało odebrane jako żart na temat religii, bo w żadnym wypadku tak nie jest. Na razie to tyle. Zachęcam to czytania i komentowania :) 


6 komentarzy:

  1. wowowowow pisz szybciutko następne *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. woww, pisz dalej świetne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo. Jakbyś chciała czytać to rozdział 1 już gotowy :)

      Usuń
  3. Rozdział świetny! Ale pewnie wiesz, że ja jestem przeczulona na błędy, mam nadzieję, iż nie będziesz się gniewać jeśli wytknę troszkę błędów (drobiazgi:)). Więc zdarzyło Ci się zmieniać osobę (z trzecioosobowej na pierwszoosobową, dokładniej tu - "Zmieszał się jeszcze bardziej. Skąd wiedziała jak mam na imię? Przecież się nie przedstawiałam. Zaczął się pocić, jego sutanna stawała się coraz ciaśniejsza." - Najpierw trzecia osoba, potem pierwsza, a następnie zmieniłaś jeszcze płeć, bo ksiądz chyba jest mężczyzną, prawda?:D). Czasami robiłaś literówki, tj. gubiłaś literki albo zapominałaś spacji, ale jestem oczarowana tym opowiadaniem, chociaż się dopiero zaczęło. A! I jeśli byś mogła, to w ustawieniach wyłącz weryfikację obrazkową, bo strasznie denerwuje:< Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba gotowe. Jeju naprawdę jestem w tym zielona nie znam się nad tym :). Także przepraszam za wszelkie niedogodności. Jeśli mi pomożesz to byłoby dobrze. No i dziękuje za wszelkie komentarze, postaram się jeszcze uważniej wszystko sprawdzać! Pozdrawiam :)

      Usuń